Parę dni temu na polskojęzycznym wydaniu portalu Deutsche Welle autorka Urszula Ptak opublikowała artykuł „Z lotu PTAKa: Równouprawnienie po niemiecku„.I może przeszłabym obok tego artykułu obojętnie, w końcu temat równouprawnienia znam dosyć dobrze i przez moje codzienne kontakty biznesowe z niemieckimi instytucjami, klientami i klientkami oraz moimi niemieckimi przyjaciółkami, wiem, jak wygląda codzienność kobiet w Niemczech. Zaintrygował mnie jednak cytat, reklamujący ten artykuł i odnoszący się bezpośrednio do mojej życiowej sytuacji. Mianowicie do „bycia żoną Niemca”.

Tak o tym fenomenie dwunarodowego związku pisze pani Ptak:

Bardzo dużo nauczyłam się od moich niemieckich koleżanek. Nie przepraszam, że żyję, nie siadam w kącie, jak mam coś do powiedzenia to zabieram głos, jak ktoś opowiada bzdury to prostuję, nie oczekuję, że ktoś zapłaci za moją kawę, wymagam dobrego traktowania i jestem dobrze traktowana. W Niemczech Polki i Rosjanki są najczęściej wybieranymi cudzoziemskimi żonami. Należy się dobrze zastanowić, czy jest to komplement.

Równouprawnienie po niemiecku

Co ten cytat, jak i cały artykuł sugeruje? Że równouprawnienie w Niemczech, jak i w wielu innych krajach Europy, pełni wyłącznie funkcję tematu zastępczego. Bo nadal mało kobiet otrzymuje cenne nagrody i wyróżnienia lub postrzegane jest jako autorytet w dziedzinie kultury, polityki czy przedsiębiorczości. Warto nazywać się feminist(k)ą, bo można pokazać tym samym, że dba się o prawa „pewnej” grupy społecznej, że stajemy po stronie wykluczonych lub mających w życiu gorzej. Ale tak naprawdę nie ma to przełożenia na codzienność, bo kobiety nadal są mniej widoczne w życiu publicznym niż mężczyźni.

Polska-żona_niemiecki-mąż_równopuprawnienie-w-Niemczech

Z drugiej jednak strony autorka podkreśla zaradność Niemek: znaczna ich część studiuje, wchodzi w konstruktywną dyskusję, potrafi dbać o swoje prawa i egzekwować należne im przywileje. Mimo to nie starcza im siły przebicia, aby pogodzić karierę z posiadaniem dzieci – te z potomstwem albo pracują na niecały etat, albo nie robią kariery na wyższych stanowiskach. Kto lub co jest temu winien? Wygląda na to, że trochę same kobiety, godząc się na spychanie na margines, ale najbardziej to ogólnie rzecz biorąc społeczeństwo, które narzuca kobietom pewne role, z których niełatwo jest wyjść.

I jakoś nie mogę pozbyć się wrażenia, że artykuł ten jest dosyć niespójny. Bo z jednej strony mamy kobiety bierne, poddające się sytuacji i poświęcające swoje życie zawodowe dla rodziny, a z drugiej strony mamy kobiety silne, dbające o równe traktowanie, mogące same zapłacić za swoją kawę i nie oczekujące wdzięczności. I w tym wszystkim jesteśmy my, zahukane Polki, które tej zaradności muszą się dopiero od niemieckich koleżanek czy przyjaciółek nauczyć. No i jeszcze Niemcy, którzy na tę naszą wschodnioeuropejską naiwność wprost czekają – żona Polka to przecież skarb, bo poświęci się dla rodziny i nie będzie robić wyrzutów o niespełnienie zawodowe i przesiedzi całe życie w kącie…

Polki w Niemczech dają radę?

Jedno muszę pani Ptak przyznać i pisałam już o tym na moim niemieckojęzycznym blogu w artykule „Dominika macht das schon! Polinnen in Deutschland„. Obserwując swoją emigracyjną biografię i patrząc na przykłady moich polskich przyjaciółek, mieszkających w Niemczech, mam wrażenie, że wyjazd z Polski pozbawia nas w znacznym stopniu pewności siebie. Słaba znajomość niemieckiego, a często nawet jej brak, niewiedza na temat tutejszego życia codziennego, reguł aplikowania o pracę, zasad zakładania własnej firmy, relacji biznesowych, form ubezpieczenia itp. sprawiają, że na początku wyjazdu łapiemy się każdej roboty, żeby w ogóle jakoś przeżyć. Sprzątanie, opieka nad starszymi, asystentka, pomoc, byle jaka praca biurowa. Jestem pewna, że prawie każda emigrantka ma na swoim koncie pracę poniżej własnych możliwości i kompetencji. Ale kluczowe jest jednak to, co z tym fantem zrobimy – odbijemy się, czy damy się upchnąć w tym wygodnym schemacie „Polki-kochanki” do wszystkiego.

Polska-żona_niemiecki-mąż_równopuprawnienie-w-Niemczech

Dance me to the end of love

I możemy mówić, że to Niemcy wybierają sobie za żony Polki, bo przecież my to te naiwne i bojące się odzywać, nieprzyzwyczajone do dyskusji na forum, z syndromem „Matki Polki” odziedziczonym po starszym pokoleniu. Ale możemy również odwrócić sytuację i zapytać się, dlaczego tak wiele Polek wybiera sobie na mężów właśnie Niemców? Przed jakimi cechami naszych rodaków uciekamy i co daje nam niemiecki partner, czego polski dać nie może?

Nie wiem, jak wyglądałoby moje życie małżeńskie z Polakiem i czy w podobnym stopniu wspierał mnie w domu i w pracy. Wiem jedno, że na pomoc mojego niemieckiego męża mogę zawsze liczyć. Gdy wyjeżdżam na parę dni, jestem pewna, że w domu nic nie zabraknie: dzieci będą wykąpane, będą mieć obcięte paznokcie, zakupy zostaną zrobione, a naszykowane brudne ubrania zostaną uprane i uprasowane. Jeśli przy tym któraś z moich białych bluzek zafarbuje na niebiesko, to się nawet tak bardzo nie wkurzę, bo przecież trzeba doceniać pozytywne rzeczy, a nie tylko widzieć negatywne 😉 Nie twierdzę, że Polacy tego robić nie potrafią lub że wszyscy Niemcy tak mają. Uważam jednak, że sprowadzanie Polek do roli biernej maskotki, którą się na żonę wybiera, nie tylko nie oddaje obrazu prawdziwej sytuacji, ale jest również niesprawiedliwe. A w kontekście całego artykułu wręcz nielogiczne.

Polska-żona_niemiecki-mąż_równopuprawnienie-w-Niemczech

Bo podobnie, jak do tanga, tak i do małżeństwa trzeba dwojga.

Jakie jest Wasze zdanie na temat pozycji Polek w niemieckim społeczeństwie? I czy wybieramy sobie mężów, jesteśmy wybierane, czy raczej stanowimy związki oparte na partnerstwie, sprawiedliwym podziale obowiązków i wzajemnym zaufaniu?