Kiedy pierwszy raz usłyszałam o projekcie „Szopka dla Krakowa”, mającym odbyć się w ramach partnerstwa miast Frankfurt-Kraków, złapałam się za głowę. Nie dlatego, że uważałam ten pomysł za szalony, niebezpieczny lub nierealny. Po prostu udział w nim wydał mi się niemożliwy, byłam wręcz przekonana, że to będzie akcja niewykonalna. Bo jak tu przekonać Synków, że tylko jeden z nich może jechać (projekt skierowany był dla dzieci od 9 r.ż.), a drugi musi zostać w domu? No i jak zorganizować 6-latkowi równolegle jesienne ferie, żeby też mógł spędzić fajnie czas i nie czuł się jednocześnie opuszczony lub zaniedbany?
Uff, najpierw złapałam się za głowę, a potem wzięłam głęboki oddech i zaczęłam kombinować, planować, przestawiać i organizować. Bo prawie tygodniowy wyjazd do Krakowa z jednym dzieckiem, projekt robienia szopki wspólnie z innymi uczniami z Frankfurtu oraz z dziećmi z krakowskiej podstawówki, a oprócz tego bogaty program turystyczno-towarzyski, to było po prostu marzenie! A jednocześnie wielka szansa na pokazanie starszemu Synkowi miejsc, które dla zrozumienia historii i kultury Polski mają szczególne znaczenie!
Jeśli śledzicie mojego bloga już dłużej, to wiecie, że jednym ze sposobów wychowywania przeze mnie dzieci w dwujęzyczności i dwukulturowości są długie i intensywne pobyty w Polsce. Wyjazd do Krakowa doskonale więc wpisywał się w ten plan, a nawet go udoskonalił, bo dokładał właśnie wiele elementów lokalnych, na jakie podczas moich letnich wakacji w Polsce zwykle jednak nie ma czasu. Także ogarnęłam temat urlopu, alternatywnego programu dla młodszego Synka, sprzedałam mu wakacje z tatą i podróż pociągiem do niemieckich dziadków jako przygodę życia (co poniekąd naprawdę tak było) i zapisałam nas na wyjazd do Krakowa! I to była bardzo dobra decyzja 🙂 Dziś chciałabym Wam trochę o tym pobycie napisać i być może zainspirować do organizacji podobnych projektów w Waszych regionach 🙂
Szopka dla Krakowa
Nasz wyjazd związany był przede wszystkim z pracami manualnymi – krakowskie i frankfurckie dzieci, pod czujnym okiem architekta, antropologa kultury i krakowskiego szopkarza pana Andrzeja Malika, konstruowały, lepiły i dekorowały szopkę. Szopkę zupełnie wyjątkową, bo opierającą się na starej i uznanej krakowskiej tradycji, zawierającą jednak elementy architektury obu miast.
Dlaczego szopkę dla Krakowa? Bo celem projektu było podarowanie jej miastu, jako gest przyjaźni i właśnie partnerstwa. Ale oczywiście nie chodziło o sam efekt, bo to proces powstawania był celem. Od zupełnie pustych, luźnych elementów, aż do gotowej szopki minęły całe cztery dni. W sumie 16 godzin pracy, podczas których dzieci pytały, uczyły się, poznawały się nawzajem i odkrywały dla siebie nowe tematy. Krakowskie dzieci koniecznie chciały wiedzieć, kto to Struwwelpeter i Goethe i dlaczego jednym z ważnych elementów szopki był samolot 😉
Z kolei nasze frankfurckie dzieci poznały piękną krakowską tradycję, dowiedziały się, kim jest Lajkonik i dlaczego koło figurki Heroda zawsze stoi śmierć.
Ostatniego dnia szopka została przewieziona do magistratu miasta i oficjalnie przekazana na ręce pani vice prezydent. Zamierzamy nasze dzieło zgłosić do corocznego konkursu krakowskich szopek – kto wie, może ponadgraniczny projekt i czysta dziecięca pasja zachwycą jurorów 🙂
Szczegółowy reportaż o warsztatach oraz dużą ilość zdjęć znajdziecie na stronie Kraków otwarty na świat.
Rynek z góry, Rynek z dołu
Nasz wyjazd do Krakowa byłby udany nawet, gdyby opierał się wyłącznie na wspólnym robieniu szopki. Dzięki dodatkowym atrakcjom był po prostu niezapomniany i jestem przekonana, że zarówno nasze dzieci, jak i my towarzyszący im dorośli, będziemy już od teraz zupełnie inaczej myśleć o Krakowie.
A ramach partnerstwa miast zostaliśmy dodatkowo zaproszeni przez Miasto Kraków do zwiedzania z przewodniczką miejską Rynku Głównego oraz Traktu Królewskiego, kończącego się oczywiście na Wawelu.
Kolejnym turystycznym odkryciem, zaproponowanym naszym dzieciom, było zwiedzanie Podziemi Rynku. Dla mnie to też była fajna przygoda, bo o ile Rynek i Trakt znałam już dobrze, o tyle w Podziemiach jeszcze nie byłam.
Tego samego dnia, już z własnej inicjatywy, wdrapaliśmy się jeszcze na Wieżę Mariacką, aby obejrzeć Kraków z góry. Było to świetne doświadczenie – najpierw patrzeć na Rynek z wysokości 82 metrów, a potem zejść do jego podziemi i oczami wyobraźni (oraz dzięki eksponatom i multimedialnym pomocom), obserwować, jak zmieniało się to miejsce na przestrzeni wieków. Ta paralela góra-dół zrobiła na mnie duże wrażenie!
Akcenty niemieckie
Niemieckie elementy naszego pobytu przewijały się nie tylko na samej szopce, ale również w programie. Z okazji Dnia Jedności Niemiec nasza grupa została zaproszona przez Konsula Generalnego w Krakowie do Muzeum Inżynierii Miejskiej na wspólne świętowanie. Nasze dzieci były jedynymi małolatami na imprezie, więc rzucały się w oczy 😉 Ale wstydu nie przyniosły, odśpiewały hymn Niemiec i Polski i nawet chyba zanuciły europejską „Odę do radości” 🙂 A na koniec królowały na parkiecie, tańcząc do polskich i niemieckich przebojów.
Obważanki, Krakuski i Wieliczka
Świetnym pomysłem na poznanie miasta i jego lokalnych tradycji jest wzięcie udziału w regionalnych warsztatach. W naszym programie były aż dwie takie propozycje – lepienie i pieczenie własnego obwarzanka (z tego punktu programu zrezygnowałam na rzecz spotkania z moim bratem :)), no i warsztat szycia „krakuski”, czyli typowej czapki z regionu Krakowa. Świetna propozycja dla rodzin, często pierwsze osobiste spotkanie z igłą i nitką i realny wynik pracy, który można ze sobą zabrać do domu! Turystyka w stylu slow, czyli podróż widziana jako przeżycie, a nie tylko jako kolejny zdobyty punkt na mapie.
W kontraście do tego kameralnego szycia czapek stał nasz ostatni punkt programu – trasa turystyczna w Wieliczce. Są takie miejsca, które trzeba odwiedzić, aby móc wyrobić sobie o nich własne zdanie i do takich miejsc należy dla mnie właśnie Wieliczka. Nigdy jeszcze nie udało mi się kopalni soli odwiedzić i bardzo chciałam wiedzieć, jak to jest być ponad 130 metrów pod ziemią! I wreszcie miałam do tego okazję 🙂
Partnerstwo miast
Dlaczego o tym wszystkim tutaj piszę? Kilkoro z Was, widząc moją relację na Instagramie, pytało mnie, co to za wyjazd i jak dokładnie przebiegał. No to piszę 🙂 Poza tym myślę, że formułę takiej uczniowskiej wymiary w ramach partnerstwa miast, można przenieść również na inne regiony. Ważne, żeby mieć fajny pomysł, którym można zainteresować oficjalne instytucje. Tropem mogą być tutaj różne lokalne tradycje, jakieś cechy wspólne obu regionów lub wręcz przeciwnie – zwyczaje obce, które podczas wymiany można „oswoić”. Poszukajcie, z jakimi polskimi miastami współpracują Wasze miejscowości – może jest budżet i chęć, aby tego typu projekty mogły się odbyć.
Nasz projekt zainicjowało Stowarzyszenie na rzecz Polskiej Szkoły w Eschborn, a całość wspierał zarówno Konsulat Generalny w Kolonii, jak i Miasto Frankfurt, Urząd Miasta Krakowa oraz Muzeum Historyczne Krakowa. Także bez oficjalnych partnerów Wam się taka wymiana nie uda. No i to nie jest tak, że wszystko jest opłacone – większość kosztów związanych z podróżą, noclegiem, wyżywieniem ponosiliśmy sami. Just saying 😉 Ale było BARDZO warto i wróciliśmy szczęśliwi, bogaci w nową wiedzę, super wspomnienia, fajne zdjęcia i wiele cennych emocji. Kraków już nie będzie dla nas „tylko” pięknym miastem na południu Polski, ale również miejscem kojarzącym się ze świetną przygodą!
A młodszy Synek spędził swój czas z Tatą – wreszcie miał przestrzeń dla siebie, całkowitą uwagę jednego rodzica, a nawet i niemieckich babci i dziadka, bawił się, malował, piekł ciasto, robił ludziki z kasztanów, no i tęsknił za nami, ale podobno tylko trochę 🙂 A w nagrodę za cierpliwość i oczekiwanie na nasz powrót, dostał swoją własną krakuskę zrobioną przeze mnie! 🙂
Także opłacało się łapać za głowę, kombinować, dwoić i troić, żeby móc wziąć udział w tym projekcie. A to jeszcze nie koniec przygody, bo finałem będzie przekazanie pięknej, ręcznie robionej i udekorowanej pawim piórem krakuski nadburmistrzowi Miasta Frankfurt. Przecież partnerstwo zobowiązuje i jest obopólną korzyścią!
Zostaw komentarz