Ci z nas, którzy zostali wychowani na filmikach Monthy Pythona, Bill’ego Hilla czy choćby Jasia Fasoli, wiedzą doskonale, co oznacza „angielski humor”. Szczególne znaczenie ma tu ironia i sarkazm, a niedopowiedzenia i sytuacyjny absurd są często podstawą komunikacji. Ale, o ile „brytyjskie poczucie humoru” ma właściwie znamiona cechy narodowej, o tyle skojarzenie Niemców w jakaś formą humoru może dla niektórych wydawać się równie abstrakcyjne, jak Włoch nielubiący sosu pomidorowego czy Francuzka niejedząca lokalnych serów. Przecież Niemcy są drętwi i nudni, a ich rubaszność karnawałowo-oktoberfestowa to tylko przejściowy stan umysłu, związany z dwoma dużymi świętami w roku… Też tak myślałam, dopóki nie zamieszkałam w Niemczech na stałe i nie zanurzyłam się w tutejszej codzienności.

Być może też wątpicie w niemieckie poczucie humoru, a już samo to sformułowanie uważacie za największy oksymoron świata. Jeśli tak jest, to chciałabym Was zaprosić do trzyczęściowej serii na moim blogu „Niemcy się śmieją”. W serii tej chciałabym Wam przedstawić kilka kluczowych postaci z niemieckiej sceny kabaretowo-rozrywkowej, których skecze, występy publiczne i różnego rodzaju publikacje rozśmieszają do łez wiele Niemek i Niemców. I mnie przy okazji też 😉

Jak śmieszy, skoro nie śmieszy?

Ojca niemieckiego humoru, karykaturzystę, aktora i reżysera Loriot (naprawdę nazywał się Bernhard-Viktor Christoph-Carl von Bülow, w skrócie Vicco von Buelow), poznałam w dosyć specyficznych okolicznościach przyrody. Ojciec mojego niemieckiego jeszcze wtedy narzeczonego dostał na swoje 60-te urodziny komplet filmów komika „Loriots 60. Geburtstag“. Po uroczystym obiedzie cała rodzina usiadła przed telewizorem i godzinami oglądaliśmy nagrane skecze, raz po raz wybuchając śmiechem. No dobrze, ja jak Monalisa uśmiechałam się nieśmiało, bo jeszcze wtedy niewiele z tych wszystkich dowcipów rozumiałam. Ale pozostali członkowie rodziny z różnych pokoleń uważali każdy ze skeczy za bardzo zabawny – ja czułam się jak z innej bajki i nie do końca mogłam te fascynacje Loriot zrozumieć.

I może to jest właśnie w całej tej sytuacji najśmieszniejsze, bo Loriot całe swoje zawodowe życie poświecił różnicom komunikacyjnym i niemożności dogadania się nie niektórych poziomach. W jednym z wywiadów dla magazynu Der Spiegel powiedział:

Najbardziej interesują mnie zaburzenia komunikacji. Wszystko, co mnie śmieszy, bierze się z zerwanej komunikacji, z mówienia obok siebie.

Tę intensywną dawkę Loriot podczas rodzinnej uroczystości określiłabym w kategorii „too much”, ale w późniejszych latach spotkałam się z twórczością Loriot również w innych okolicznościach i w zmniejszonej dawce wywarł na mnie zupełnie inne wrażenie. Do moich dwóch ulubionych skeczy należą dwie scenki z restauracji (z kluską na twarzy w roli głównej oraz podczas próby niezakłóconego spożycia posiłku)  i jedna z biura (kiedy to obraz wisiał krzywo) – może dlatego powiedzenia z tych właśnie filmików weszły na stale nie tylko w użyciu mojej rodziny, ale i wielu innych niemieckich rodzin.

Niestety większość oryginalnych skeczy została z internetu usunięta. Znalazłam kilka słabszych odpowiedników – to nie to samo, co oryginał, ale przynajmniej możecie mieć jakieś wyobrażenie o twórczości Loriot i jego specyficznym humorze. Cóż, „früher war mehr Lametta!” 😉

„Das Bild hing schiff“

„Nudel im Gesicht“ (na podstawie Loriot)

Najsłynniejsze powiedzenia i frazy Loriot – wybór

W 2003 r. Loriot został mianowany honorowym profesorem sztuk teatralnych na Uniwersytecie Sztuk Pięknych w Berlinie.

W następnych częściach serii „Niemcy się śmieją” przedstawię dwoje bardziej współczesnych komików. Ciekawa jestem, czy podejrzewacie, o kim mowa 🙂

Jeszcze inny klasyk niemieckiego poczucia humoru w brytyjskich wykonaniu to „Dinner for One” – przeczytaj mój wpis na ten temat.