Jako dziecko, byłam dosyć płaczliwa – sama to dobrze pamiętam! Wszystkiego się wstydziłam, bałam nieznanych mi sytuacji, robiło mi się przykro, gdy ktoś się ze mnie wyśmiewał. Te sytuacje kojarzę przede wszystkim z przedszkolem.
Pamiętam pierwszy dzień, gdy pozostawiona sama sobie ocierałam łzy i pociągałam nosem, bo mama poszła, a wokół pełno było nowych twarzy.
Pamiętam, kiedy wpadłam na podwórku w kałużę i musiałam zmienić w przedszkolnej szatni spodnie – wstydziłam się, że muszę rozebrać się przy wszystkich innych do majtek.
Pamiętam, jak przy piosence Natalii Kukulskiej, wszystkie dzieci zamiast „Dominika w tańcu bryka” śpiewały „sika”, a mnie od razu zbierało się na łzy.
 
Taka była Dominika 30 lat temu. Czy coś z niej jeszcze zostało?

Cóż, nowe sytuacje nadal wywołują we mnie pewien lęk, ale ciekawość, ekscytacja i chęć doświadczenia nowego są większe, niż jakieś tam niepewności. Oczywiście nadal nie lubię, kiedy ktoś się ze mnie wyśmiewa lub nabija, ale nie reaguję na każdą krytykę spazmami i nieprzespanymi nocami. Bycie w grupie nie przeraża mnie, ale nadal lekko onieśmiela, daje za to poczucie wspólnoty i szerszej przynależności.

Z tej płaczki i wrażliwca czule zwanego w rodzinie Mimi, wyrosła Dominika, dla Was –  Polka w Monachium. Mam nadzieję, że Wam tu ze mną dobrze i że razem pobrykamy w tym blogowym tańcu jeszcze przez kolejne miesiące, a może nawet lata! 🙂