Ostatnio sporo uwagi poświeciłam kawiarniom i restauracjom, w których również z dziećmi można miło i bezstresowo spędzić czas. Tym razem chciałabym odsunąć nieznacznie tematy żywieniowe oraz przyjemności dla ciała i skupić się na czymś „dla ducha”. Może i Was zainteresują felietony młodych i znanych mam, dzielących się swoim doświadczeniem i refleksjami na temat macierzyństwa, roli matki w społeczeństwie, zmianom, jakie w naszym życiu wprowadzają dzieci. Moje uwagi będą dotyczyć dwóch książek, które niedawno wpadły mi w ręce: jedna z nich to świeżo wydana książka Sylwii Chutnik Mama ma zawsze rację, wyd. Mamania, Warszawa 2012, a druga to praca Agaty Passent Dziecko? O matko! Felietony o tym, jak staram się dorosnąć do roli matki pewnego Kubusia, wyd. Edipresse Polska, Warszawa 2011.
Obie propozycje to zbiór felietonów, które ukazały się na łamach magazynów dla rodziców – Sylwia zamieszczała swoje artykuły w czasopiśmie „Gaga”, z kolei Agata pisała dla „Twojego Dziecka”. I to nie koniec podobieństw, łączących obie te książki. Zarówno Sylwia Chutnik, jak i Agata Passent są uznanymi pisarkami, mieszkającymi i pracującymi w Warszawie. Każda z nich jej prezeską cenionej fundacji (Fundacja MaMa oraz Fundacja „Okularnicy” im. Agnieszki Osieckiej) oraz absolwentką UW. No a najważniejszym wspólnym mianownikiem obu felietonistek jest fakt, że obie mają kilkuletnich synów: Bruno i Kubę. I to właśnie dzieci były inspiracją do napisania tych pozycji o macierzyństwie.
Jeśli chodzi o styl pisania, to też pojawia się tu kilka podobieństw. Obie publikacje są zabawne, ironiczne, szczere – autorki często powołują się na przykłady z własnego życia. Mało tego, często opisują po prostu swoje matczyne perypetie, utarczki z synami, czy swoją wizję świata z perspektywy mamy. Może główną różnicą między spostrzeżeniami obu pisarek jest sam sposób podejścia do tematu. Sylwia, jak na absolwentkę kulturoznawstwa przystało, przypatruje się naszej rzeczywistości, badając różne fenomeny kultury związane z macierzyństwem – obecność ciała (brzucha i karmiących piersi) w przestrzeni publicznej, podział ról w rodzinie, depresję poporodową, dziecięcy bunt i potrzebę samodzielności (świetna „Transcendencja jedzenia”), eko-modę. Wszystko z perspektywy mamy-aktywistki społecznej i feministki, której nie zadowalają łatwe rozwiązania i która stara się dotrzeć do naszej świadomości, prowokując swoimi tezami lub po prostu proponując swój punkt widzenia. Oczywiście jedyny właściwy punkt, bo przecież „mama ma zawsze rację” 🙂
Z kolei Agata jest bardziej filozoficzna, często próbuje analizować zachowanie swojego syna, podając przykłady na jego fochy, humory, nastrojowe wyże i niże. Potrafi przyznać się do swoich słabości i do niemocy, jaka ją czasami ogarnia (kto oficjalnie wyzna, że z bezsilności wysypał własnemu dziecku musli na głowę lub wybrał się do dziecięcego psychologa?), do braku zrozumienia dla swojej pociechy, mimo wielkiej miłości. Nad całą książką daje się wyczuć atmosferę wątpliwości młodej mamy, związanej z wychowaniem dziecka, o czym świadczy już sam podtytuł („Felietony o tym, jak staram się dorosnąć do roli mamy pewnego Kubusia”). I jest w tym wszystkim jakieś pocieszenie, że nie jest się samym z tymi wszystkimi wątpliwościami, jakie sami nosimy, z pytaniami, na które nikt nam nie udzieli właściwej odpowiedzi. A oprócz tego spora doza humoru, dużo zabawnych i niebanalnych porównań oraz jakaś taka wspólnota macierzyńska, łącząca autorkę z czytelniczką 🙂 Czytając te felietony, czułam się niekiedy, jakbym właśnie wybrała się z Agatą na kawę (w jakiejś rzadkiej wolnej chwili…) i słuchała opowieści znajomej o jej przejściach i przemyśleniach z perspektywy młodej mamy właśnie. Ten osobisty rys książki wzmacnia jeszcze fakt, że oboje rodzice autorki, których sama często w swoich opowieściach wspomina, to osoby publiczne. Jeśli więc pisze, że Kuba bawił się z dziadkiem, wiemy, że chodzi o Daniela Passenta, znanego dziennikarza i dyplomatę. Jeżeli natomiast wspomina swoją mamę i stara sobie przypomnieć, jaka była w tej roli, od razu myślimy o Agnieszce Osieckiej.
Prywatny charakter tej pozycji nadają również zamieszczone w niej fotografie Wojtka Wieteski – partnera Agaty i zarazem taty Kuby. Widzimy na nich małego bohatera zaraz po narodzinach, kilkumiesięcznego Kubę na wakacjach z rodzicami lub zbuntowanego kilkulatka, bawiącego się z mamą w domu. Zarówno więc felietony, jak i fotografie pozwalają nam zajrzeć do rodzinnego domu Agaty Passent, poznać jej najbliższe otoczenie i rodzinę. Wszystko to sprawia, że całość ma dosyć osobisty wydźwięk, a z poszczególnych stron książki przebija taki szczery i przyjacielski stosunek do czytelnika.
Fotografie Wojtka Wieteski są istotną częścią książki Agaty Passent |
Również Sylwia Chutnik zadbała o wizualną część swojej książki, dopełniając teksty własnymi kolażami. Składają się one z wycinków ze starych gazet i są najczęściej krótkim komentarzem do opisywanego zjawiska.
Sylwia Chutnik sama zrealizowała i dobrała komentarze do swoich felietonów |
Nie chcę tu żadnej z książek faworyzować, chciałam jedynie je Wam polecić, bo dobrze jest niekiedy odnaleźć tę świadomość, że jako rodzice nie jesteśmy sami ze swoimi wątpliwościami. Felietony te nie przynoszą gotowych rozwiązań, bo przecież każde dziecko jest szczególne, ale pomagają odzyskać wiarę w siebie, a zarazem nadają codzienności głębszy charakter. I pozwalają spojrzeć na siebie i swoją pociechę z przymrużeniem oka, bez pompy, ale i z odpowiednim szacunkiem. Bo wychowanie małego człowieka to ciężka, ale i piękna praca! 🙂
Zostaw komentarz