Z zamiarem napisania tego posta noszę się już parę tygodni i jakoś nie mogę się za niego zabrać. A wszystko przez to, że tak trudno piszę się o mówieniu! Dopiero niedawna obserwacja na jednym z placów zabaw zmobilizowała mnie, żeby wreszcie podsumować wszystkie moje przemyślenia i doświadczenia na temat dwujęzyczności. Na wspomnianym placu usłyszałam mianowicie polską mamę, mówiącą do swojego synka: „Julian, przynieś mamie ten Eimer”. A za chwilę: „Julian, nie biegnij tam. Tam są Binnen”. A potem  mama ta cały czas przeplatała polskie i niemieckie zdania, przy czym polskie słowa zdecydowanie częściej wypowiadane były w w emocjach, niemieckie z kolei raczej informowały lub stwierdzały fakty.

Na pewno każdy rodzic żyjący na obczyźnie musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy i w jaki sposób chce przekazać dziecku swój język. Niektórzy martwią się, że maluchy będą przeciążone nauką dwóch języków jednocześnie, inni boją się, że będą miały problemy z poprawną nauką języka otoczenia, jeszcze inni konsekwentnie pilnują, żeby pociechy miały stały kontakt z ich rodzinną mową.

Jak przygotować się do dwujęzycznego wychowania dziecka? Wielu z nas intuicyjnie czuje, jakie reguły powinniśmy narzucić, żeby nauka przebiegała gładko i bezproblemowo. Jednak w naszym dwu- lub wielojęzycznym życiu na emigracji często pojawiają się sytuację, które wywołują w nas niepewność, jak postępować i jakich zasad się trzymać.

W Monachium co jakiś czas organizowane są wykłady nt. dwujęzycznego wychowania. Jeśli chcielibyście posłuchać, co w tej sprawie mają do powiedzenia specjaliści, na pewno warto wybrać się na taką prelekcję. Ja jeszcze żadnej z nich nie odwiedziłam, ale przed porodem przygotował się w inny sposób, mianowicie sięgnęłam po książkę „Przeżyć dwujęzyczność. Jak wychować dziecko dwujęzycznie” (wyd. Harmonia, 2008).


Autorką jest urodzona w Gdańsku germanistka i pedagog Bogumiła Baumgartner, mieszkająca na stałe w Bawarii z mężem Bawarczykiem i dwiema córkami. Jej praca jest swojego rodzaju pamiętnikiem, opierającym się w znacznej części na własnych doświadczeniach, ale i na wybranych przykładach z otoczenia autorki. I może przez tę zbieżność życiorysów tak łatwo jest mi utożsamić się z jej tezami 🙂 Poniższe reguły, zaczerpnięte z tej książki i poparte własną intuicją, przekonaniami oraz obserwacjami pozytywnych przypadków (również z mojej bliskiej rodziny), staram się lub będę się starać (kiedy Synek zacznie już więcej mówić) stosować w rozmowach z nim:

  • „jeden język – jedna osoba” (OPOL – one person, one language) – kluczem do sukcesu jest konsekwentne przestrzeganie tej zasady. O tym jak wbrew pozorom jest to trudne zadanie wiedzą choćby ci, którzy z partnerem/współmałżonkiem rozmawiają w domu po niemiecku, a do dziecka starają się zwracać po polsku. Często dialog w takim trójkącie jest powtarzaniem niektórych zwrotów w obu językach, żeby żadna ze stron nie czuła się pokrzywdzona, co znacznie wydłuża całą rozmowę, może niecierpliwić i denerwować. Autorka książki „Przeżyć dwujęzyczność” zwraca uwagę, jak ważne jest zwracanie się do dziecka po polsku nawet w sytuacji, gdy wokół znajdują się osoby nas nierozumiejące. Żeby znaleźć w sobie tę konsekwencję i siłę, proponuje mówić do dziecka od samego początku, tzn. od okresu ciąży oraz od stanu niemowlęctwa, a także szukać kontaktu z innymi rodakami. Ja nadal czasami czuję się nieswojo, mówiąc do Synka po polsku, gdy obok stoi sąsiad, pani w kasie lub po prostu dobry znajomy nie znający polskiego, ale staram się tym nie przejmować i w niektórych przypadkach, gdy nasz współrozmówca robi zdziwioną minę, tłumaczę, co powiedziałam Synkowi lub liczę na to, że wynika to z kontekstu sytuacji. Staram się również unikać sytuacji, kiedy zwracam się do Synka bezpośrednio po niemiecku, co nie zawsze jest łatwe, ale postępuję tak zgodnie z zaleceniami Bogumiły Baumgartner i wierzę, że przyniesie to oczekiwane rezultaty…
  • „zanurzenie w mowie” – aby w pełni móc dziecku przekazać swój język ojczysty należy zwracać uwagę na poprawne wysławianie się oraz unikanie naleciałości i wtrąceń z innych języków. Żeby ułatwić i sobie, i dziecku zadanie, na pewno warto starać się podtrzymywać polskie znajomości na emigracji oraz dbać o żywy i stały kontakt z językiem. Zapewne wielu z Was chciałoby skorzystać z możliwości udziału w polskiej grupie zabawowej, gdzie można swobodnie porozmawiać z innymi rodzicami, a gdzie dzieci mają możliwość poprzez zabawę nauczyć się nowych piosenek, oswoić z brzmieniem języka polskiego nie tylko z ust mamy czy taty – właśnie zbieram szczegółowe informacje o ofercie na terenie Monachium i na pewno wkrótce się nimi z Wami podzielę 🙂
  • konsekwencja oraz ciągłość – ponieważ nauka języka jest procesem trwającym całe życie, warto używać jednego języka bez względu na sytuację, nawet gdy dziecko jest już znacznie starsze i świadomie potrafi rozróżniać i stosować oba języki.
  • wychowanie w świadomości językowej – ważne, aby dziecko odróżniało dwa odrębne systemy językowe, dlatego warto podkreślać, że np. z mamą rozmawia się po polsku, a z tatą po niemiecku lub że pani w przedszkolu mówi inaczej niż babcia i dziadek w Polsce, bo mieszkają w innym kraju itp.
  • wspomaganie dziecka poprzez cierpliwe wysłuchanie, chwalenie, głośne czytanie książek, śpiewanie piosenek, częste wyjazdy do ojczyzny rodzica. Podczas takich wyjazdów nieocenioną rolę mają krewni oraz dziadkowie, którzy spędzają krótki, ale intensywny czas ze swoich kuzynem lub wnukiem. Te bliskie kontakty upewniają dziecko (również podświadomie), że warto używać języka, aby porozumieć się z ukochanymi bliskimi.

Tak naprawdę schody zaczną się pewnie wtedy, gdy Synek pójdzie do przedszkola/do szkoły i gdy już nie będzie przebywał z mamą 24 h na dobę. Wyobrażam sobie, że o dniu spędzonym w szkole będzie pewnie chciał opowiadać po niemiecku, bo będzie mu brakowało polskiego słownictwa. I tutaj też ważna będzie moja rola, żeby pomóc mu znaleźć właściwe słowa, pomóc nazwać po polsku nową rzeczywistość, po której poruszać się będzie wyłącznie w języku niemieckim. We wczesnym dzieciństwie pojawi się również problem pisania po polsku, trzeba więc będzie z dzieckiem ćwiczyć, zachęcać do pisania listów do rodziny w Polsce itp. Dlatego tak ważny jest ten prawidłowy start oraz wyrobienie sobie od początku odpowiednich nawyków, żeby później wszystkim nam było łatwiej. A o zaletach poprawnej dwujęzyczności naszych dzieci chyba nie muszę specjalnie się rozpisywać: najważniejszym, poza doskonałą znajomością dwóch języków, wydaje się dostęp do dwóch różnych systemów kulturowych i emocjonalnych oraz możliwość kontaktu i porozumiewania się z obiema gałęziami rodziny. To największy skarb na całe życie, jaki możemy zaoferować naszym maluchom!

Wspomniana książka Bogumiły Baumgartner ukazała się również w języku niemieckim pt. „Gelebte Zweisprachigkeit: Wie erziehe ich mein Kind zweisprachig?” (Link Affiliate, RabenStück Verlag, 2010). Jest to nieznacznie zmodyfikowana i uzupełniona wersja polskiego wydania, którą spokojnie można polecić do czytania np. niemieckojęzycznemu partnerowi, aby wspierał nas i obrał tę samą linię wychowania dziecka w dwujęzyczności.

A jeśli komuś brakuje więcej konkretnych porad lub chciałby zgłosić się o pomoc do specjalisty, polecam stronę internetową Bogumiły Baumgartner:  e-bilingual.net.