Artykuł sponsorowany
„Co ty malst?”, pyta młodszy Synek starszego i widać, że ma chęć włączyć się do wspólnego malowania. Obaj niedawno skończyli oglądać ostatnią część filmu o Minionkach i tak im się spodobało, że postanowili narysować własne postaci. Zaczynają od wybrania swoich ulubionych bohaterów i podpisania serii ilustracji. „Ja ci diktiert„, mówi 9-latek do młodszego o dwa lata brata, który dopiero uczy się czytać i pisać. „Najpierw M”, mówi starszy. „Großes?”, pyta młodszy, kręcąc swoje zawijasy na papierze. Po tym, jak usłyszał od starszego brata „To jest egal!”, kończy pisać i zabiera się do rysowania swoich bohaterów. A ja zabieram się do zapisania ich rozmowy, bo sama nie byłabym w stanie powtórzyć tego językowego mieszadła!
Ja nie wiem, jak oni aussehen!
Kiedyś martwiło mnie to mieszanie języków i bałam się, że chłopakom tak zostanie – że będą w przyszłości porozumiewać się w swoim niemiecko-polskim narzeczu, mieszać składnię i używać błędnie różnych form językowych. Teraz jednak wcale już się tym nie martwię, a nawet mnie to trochę śmieszy 🙂 Bo wiem, że kiedy rozmawiają z osobami jednojęzycznymi, nieznającymi polskiego lub niemieckiego, są w stanie prowadzić spójną i składną rozmowę wyłącznie w jednym języku. Mieszanie polskiego i niemieckiego jest takim ich własnym kodem językowym, który stosują wyłącznie, rozmawiając między sobą lub – choć rzadziej – również w rozmowie ze mną. Tak im jest łatwiej, praktyczniej i szybciej. Na pewno często brakuje im właściwych słów po polsku i jest im dużo wygodniej sięgnąć w głowie po to samo dobrze znane słówko po niemiecku, niż kombinować, zastanawiać się i przedłużać rozmowę w poszukiwaniu polskiego odpowiednika.
Kiedy młodszy Synek zaczyna malować Minionki, przypomina sobie „Ja nie wiem, jak oni aussehen!”. No tak, wyciągam tablet i pokazuje chłopakom całą gamę głównych bohaterów. „Zobacz, to jest Steward, Kevin i Bob”, mówię, pokazując poszczególne postaci. „Alter, geil!”, cieszy się młodszy i zabiera za malowanie swoich obrazków.
Potem zaczyna się seria wymiany uwag, porównywania ilustracji i wydawania sobie nawzajem poleceń. Ja odsuwam się na dalszy plan, zaczynając ogarniać pokój i co jakiś czas docierają do mnie poszczególne zdania: „Chcesz to abmalen?”, „Hast ty to gesehen?”, „A czekaj, las mal„. Praca wre i nagle z Minionków chłopaki przechodzą do malowania logo FC Bayern (niestety nie zauważyłam, co było przyczyną tego dosyć płynnego przejścia od bohaterów bajki do klubu piłkarskiego ;)). „Tak, to musisz kleiner machen„, rozpoczyna się kolejna wymiana zdań. „O, ten tu, ten anderer„, padają kolejne instrukcje. No koniec słyszę jeszcze „Nico, tak sieht FC Bayern Zeichen aus!” i już widzę chłopaków zmieniających lokalizację i zabawę – tym razem zamierzają założyć stroje sportowe i idą do ogrodu pograć w piłkę nożną.
Chcesz to abmalen?
Dlaczego przestałam się martwić tym stanem rzeczy? Bo widzę po starszym Synku, którego edukacja w językowej szkole polonijnej trwa już czwarty rok, że informacje, jakie tu dostaje, podstawy do nauki czytania i pisania, lektury, wiedza o Polsce i nasza wspólna praca – wszystko to sprawia, że coraz płynniej i swobodniej wypowiada się po polsku. Przeczytał już na pewno w sumie z 30 książek po polsku (niektóre, m.in. cała seria „Magicznego Drzewa” mają po 300-400 stron), interesuje się budową języka i potrafi wyłapać gramatyczne błędy. Największe skoki językowe dzieją się oczywiście po naszych intensywnych wakacjach w Polsce i po kilkutygodniowym zanurzeniu w język.
Również młodszy Synek, odkąd zaczął edukację w Polonijce, ma dużo większą świadomość językową i łatwość wypowiadania się po polsku. Cieszę się, że chętnie rozwiązuje kolejne zadania i najbardziej podobają mu się wszelkie interaktywne quizy, w których może wykazać się wiedzą i językowymi umiejętnościami.
A czekaj, las mal!
Dwujęzyczność żywa jest procesem – a w naszym przypadku typowym przykładem dwujęzyczności symultanicznej, kiedy dzieci uczą się dwóch języków równolegle. I mimo że język kraju zamieszczania jest językiem dominującym, dzięki dodatkowym ćwiczeniom, inicjowanym przeze mnie sytuacjom czy wspólnym wyjazdom do Polski, jesteśmy w stanie utrzymać naukę polskiego na całkiem dobrym poziomie.
Moje osobiste metody na silną dwujęzyczność dzieci potwierdziły się w poradniku o dwujęzyczności, jaki bezpłatnie udostępniła Polonijka. Te ważne czynniki to między innymi:
- dbanie o własną poprawność językową i konsekwentne używanie jednego języka;
- dumne i równoprawne używanie własnego języka ojczystego, aby podświadomie przekazać dziecku, że każdy język – bez względu na to, czy należy do mniejszości, czy większości – jest tak samo ważny;
- pozytywne mówienie o Polsce, sukcesach Polaków i ważnych wydarzeniach w ojczyźnie;
- zapewnienie dzieciom wielorakich bodźców językowych, a przede wszystkim możliwości zabawy z polskojęzycznymi rówieśnikami;
- częste i regularne wyjazdy do kraju;
- używanie różnych pomocy, gier planszowych, aplikacji czy książek, poszerzających słownictwo i wiedzę o Polsce.
Oprócz tego znajdziecie w Polonijkowym poradniku o dwujęzyczności wiele ciekawych i niestandardowych propozycji zabaw i gier z dziećmi dwujęzycznymi – zarówno dla maluchów, jak i dla starszaków. Dla moich chłopaków fajną opcją wydaje mi się prowadzenie dzienniczka, w którym można opisywać swoje plany i działania, wklejać obrazki czy malować Minionki 😉 Nauka przez zabawę i kolejna propozycja aktywnego włączenia się w proces nauki języka.
Może dzięki temu chłopaki rzeczywiście samodzielnie będą kiedyś w stanie prawidłowo zapisać „gżegżółka”, „drożdżówka”, „chrząszcz” czy „źdźbło”. Ba, może kiedyś nawet założą własnego bloga – w końcu od dzienniczka do bloga to już całkiem niedaleko. To fajna myśl, zwłaszcza w kontekście zbliżającego się Dnia Języka Ojczystego, który obchodzimy co roku 21 lutego 🙂
Co Wy denkt?
Jakie są Wasze sposoby na życie pod jednych dachem z dwujęzycznymi dziećmi i zachowanie przy okazji dobrej higieny psychicznej? Co Wy denkt? 😉
Zostaw komentarz