Ci z Was, którzy znają mnie osobiście lub od dłuższego czasu śledzą mojego bloga, wiedzą doskonale, że nasza przeprowadzka do Frankfurtu odbyła się raczej wbrew głosowi mojego serca, była jednak podyktowana dobrem mojej rodziny. Przez ponad siedem lat mieszkania w Monachium bardzo się z tym miejscem zżyłam i zaprzyjaźniłam i trudno mi było wyobrazić sobie zapuszczenie korzeni w innym miejscu.

Dzisiaj, dokładnie pół roku po tej przeprowadzce, chciałabym zrobić małe podsumowanie i zebrać myśli i odczucia, które się we mnie przez ten czas pojawiały. Będą one dotyczyć zmiany Bundeslandu i wielu nowości, które się z tym wiążą. Bo kto choć raz zmienił w obrębie Niemiec miejsce zamieszkania, ten wie, że „co kraj (związkowy), to obyczaj”! 🙂

Tak, mimo że tak naprawdę zmieniliśmy tylko kraj związkowy na sąsiadujący z Bawarią, często czuję się tak, jakbyśmy wyemigrowali do innego państwa 😉 Dotychczas te różnice między poszczególnymi landami nie były dla mnie tak odczuwalne, jednak przeprowadzka z dziećmi wiele rzeczy zmienia i otwiera oczy na rozmaite aspekty życia codziennego. Podam tu kilka przykładów, które dobrze dokumentują moje przemyślenia.

System szkolny i dni wolne od pracy

Ponieważ właśnie system szkolny leży w kompetencji poszczególnych krajów związkowych, te różnice odczuliśmy najmocniej. Inne terminy wakacji i kolejnych ferii, odmienne święta państwowe czy kościelne, różne systemy nauki. Przy przeprowadzce należy zdecydowanie brać te terminy pod uwagę, ponieważ obowiązek szkolny dotyczy w Niemczech każdego dziecka, a w poszczególnych landach mogą nasze być dzieci zakwalifikowane do różnych klas. Wynika to z innych terminów przyjęć do pierwszej klasy, będących z kolei pochodną daty urodzenia dziecka. No i dodatkowo trzeba pogodzić się z tym, że przyjaciele z kraju związkowego, w którym dotychczas mieszkaliśmy, niekoniecznie będą mieć równolegle do nas ferie, np. wakacje w Hesji i Bawarii nie pokrywają się ani o tydzień.

Przeprowadzka z Bawarii do Hesji

Akcent

Przyznam, że trochę się bałam dialektu bawarskiego, bo moje początki nauki języka niemieckiego sięgają Hamburga, gdzie mówi się raczej bez żadnych naleciałości. Bawaria w tym względzie jest ekstremalna i im bardziej w głąb landu, tym większe można mieć problemy ze zrozumieniem naszego współrozmówcy. W Hesji kwestia językowa nie stanowi dla nowoprzybyłego aż tak dużego problemu, jednak często muszę dobrze wsłuchiwać się wypowiedź stojącej naprzeciwko mnie osoby, żeby zrozumieć sens wypowiadanych słów. No może za jakieś kolejne siedem lat będę w stanie bez problemu dogadać się z moim listonoszem, panem z kiosku z gazetami, czy sprzedawczynią z pobliskiej piekarni 😉

Stolica

Na bawarskim firmamencie miast zdecydowanie najjaśniej świeci Monachium. Nie tylko ze względów historycznych i wielkościowych, ale również kulturalnych i politycznych jest po prostu punktem odniesienia dla całego ogromnego przecież landu. To scentralizowane myślenie o krajach związkowych przeniosłam automatycznie na inne regiony i dlatego, pewnie jak i większość nowoprzyjezdnych, byłam przekonana, że to właśnie Frankfurt, jako największe miasto w Hesji, jest również jej stolicą. Mój pierwszy szok przyszedł wtedy, gdy uświadomiłam sobie, że stolicą tą jest jednak Wiesbaden! Dopiero po kolejnych miesiącach mieszkania w Hesji byłam w stanie stwierdzić mniejszy wpływ Frankfurtu na cały region, niż podpowiadało mi moje przeczucie.

Inaczej jest właśnie w Bawarii – najpierw jest Monachium, potem długo, długo nic, a dopiero później pokazują się inne miasta na horyzoncie, jak Norymberga, Augsburg czy Ingolstadt. W Hesji połączonych jest ze sobą wiele mniejszych równoważnych miast, mających polityczny i społecznych wpływ na cały region. Tym większe było dla mnie również zaskoczenie, że we Frankfurcie nie ma polskiego konsulatu, a za cały region odpowiedzialna jest placówka w Kolonii. Kolokwialnie mówiąc, Frankfurt wydaje się być dużo większy i ważniejszy, niż jest w rzeczywistości.

Przeprowadzka z Bawarii do Hesji_3

Monachium

Większości moich rozmówców, zarówno z Polski, jak i z Niemiec, mieszkających w mojej okolicy, otwierają się szeroko ze zdumienia oczy, kiedy dowiadują się o naszej rodzinnej przeprowadzce z Monachium do Frankfurtu. „Przeprowadziłaś się z Monachium TUTAJ?”. Jak widać, nie tylko u mnie Monachium wywołuje wiele pozytywnych skojarzeń. No cóż, widać ani Frankfurt, ani cała Hesja nie cieszą się zbyt dużym prestiżem nawet wśród lokalnych mieszkańców. Jestem jednak przekonana, że każde nowe miejsce zamieszkania można sobie „udomowić” i w każdym znajdą się fajne aspekty, dla których warto w nim żyć!

Recykling

Mieszkając w Monachium od wielu przyjezdnych osób słyszałam, że miasto ma nieadekwatny do nowoczesnych realiów system segregacji odpadów. Rzeczywiście, w stolicy Bawarii obowiązuje tzw. system trójpodziału, na który składają się odpadki domowe, makulatura i odpadki spożywcze. Dopiero w Hesji przyszło mi zmierzyć się w prawdziwym wymiarem recyklingu, do którego dołączył również „żółty worek” na odpadki plastikowe. W gminie, w której obecnie mieszka, obowiązuje również wywóz odpadków z ogrodu. To prawdziwa „logistyka śmieciowa” i bez skrupulatnych adnotacji w kalendarzu na pewno nie poradziłabym sobie z planowaniem i właściwą segregacją. Trochę ironicznie można powiedzieć, że śmieci w naszym codziennym życiu nabrały większego znaczenia, ale tak naprawdę to skok w kierunku lepszej dbałości o nasze środowisko.

Kluby piłkarskie

W Monachium wszystkie dzieci, które znałam, były wielkimi fanami FC Bayern. Na zajęciach sportowych w przedszkolu, na treningach piłkarskich stowarzyszeń, na urodzinach, placach zabaw czy na wycieczkach – we wszystkich tych miejscach i przy każdej z okazji monachijskie dzieci nosiły koszulki z napisem „Mia san mia”. Jedyną konkurencją były stroje sportowe narodowej drużyny piłkarskiej. W Hesji królują zdecydowanie inne barwy trykotów sportowych – popularne są również mniejsze, lokalne kluby, ale chyba najwięcej fanów wśród najmłodszych ma Borussia Dortmund.

Słone precle

To błahostka, ale nie mogę nie wspomnieć o niej choć krótko w tym wyliczeniu: słone precle, które należą prawie do bawarskich potraw narodowych i są jednym z mocniejszych symboli regionu, smakują w Bawarii o niebo lepiej, niż w innych landach! I nie wynika to z mojego lokalnego patriotyzmu – moje dzieci, mój mąż oraz wszyscy znajomi, którzy kiedykolwiek w życiu mogli porównać precle z Hesji i Bawarii, twierdzą zgodnie to samo: bawarski precel rządzi!

Przeprowadzka z Bawarii do Hesji

Ebbelwoi i zielony sos

Zostając w tematyce kulinarnej, muszę wspomnień o dwóch specjalnościach regionu: Ebbelwoi, czy też Äppelwoi, jak nazywa się w Hesji wino jabłkowe oraz zielony sos („Grüner Soße”), który robi się na bazie kwaśnej śmietany i z dodatkiem siedmiu rodzajów świeżych ziół. To wino jabłkowe najlepiej smakuje latem, ponieważ ma świeży i orzeźwiający smak. Zimą z kolei można wypić je na ciepło, podobnie jak klasyczne grzane wino. Powiem tak: wolę wersję letnią 😉

Sos z kolei jest fajnym dodatkiem do ryb, mięsa i ziemniaków.

Ta lista znaczących różnic nie wyczerpuje się na tych kilku powyżej wspomnianych punktach. To jedynie kilka rzeczy, na które zwróciłam uwagę, a podobnych aspektów pojawia się wiele.

Niedawno spotkałam się z moją wieloletnią przyjaciółką Karoliną, którą znam jeszcze z czasów mojego pobytu w Hamburgu – nasza znajomość trwa już ponad 10 lat! Karolina przez jakiś czas mieszkała również w Monachium i podczas naszego ostatniego spotkania parę dni temu we Frankfurcie przypomniała mi o naszej rozmowie sprzed kilku lat. Skarżyłam się wtedy na Bawarczyków i na Monachium, czułam się niedoceniana, samotna i w pewnym sensie wykluczona. Ta miłość do regionu i poczucie przynależności przyszło zatem u mnie z czasem! Już nawet nie pamiętam tych trudnych początków i poczucia samotności, jakie mi podczas pierwszych miesięcy pobytu w Monachium towarzyszyły.

Tak więc mimo iż jeszcze po tych sześciu miesiącach Frankfurtu jeszcze nie do końca oswoiłam, po moich dotychczasowych doświadczeniach wiem, że to tylko kwestia czasu. Jestem przekonana, że dobra wola, otwartość, chęć poznania nowych ludzi prędzej czy później wpłynie na fakt, że rzeczywiście i tutaj zapuszczę korzenie! Latem popijać będę wino jabłkowe, na obiad serwować będę ziemniaki z zielonym sosem i tylko słone precle będę importować z Bawarii, bo pewne rzeczy się po prostu nie zmieniają 😉

Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania na ten temat.
Czy również przeprowadzaliście się w obrębie Niemiec? Jakie rzeczy rzuciły Wam się w oczy? Jakie zmiany były dla Was najbardziej odczuwalne?

Skrócona wersja tego artykułu dostępna jest w czasopiśmie polonijnym „Twoje Miasto„, które ukazuje się w każdą pierwszą sobotę parzystego miesiąca, m.in. pod kościołami w Darmstadt, Frankfurcie, Mainz, Wiesbaden, Hanau, Offenbach, Worms i Mannheim. Podgląd gazety w PDF dostępny jest na stronie internetowej. Polecam!

Przeprowadzka z Bawarii do Hesji_Pani Dominika