Tym razem, zainspirowana tematem przewodnim w Klubie Polek na Obczyźnie, chciałabym Wam przedstawić listę niemieckich dziwactw, do których absolutnie się nie mogę przyzwyczaić! Rzeczy, które mnie drażnią, które przeszkadzają i które swędzą jak po ugryzieniu kąśliwego komara!

1. PUKANIE W STÓŁ

To jest gest, którego nigdy nie mogłam pojąć i który mnie wręcz krępuje. Spotyka się go w grupie osób, które nagle się wspólnie z czymś zgodzą, dojdą do jakiego konsensu lub po prostu wyrażają aprobatę dla jakieś sprawy czy osoby. To trochę jak wspólne klaskanie, ale z takim dodatkowym potwierdzeniem słuszności sprawy. Nagle wszyscy zaczynają pukać w stół i już wiesz, że nie jesteś stąd! Trudno mi się przemóc w tej sprawie, a owacje dużo łatwiej mi przychodzą 😉

2. „ROTTHALER!”

Odkąd mamy erę telefonu z wyświetlaczem, pokazujących kto do nas dzwoni, zwracam się do osoby, którą znam, po imieniu. Zwłaszcza jeśli jest to członek rodziny czy bliski przyjaciel: „Cześć Aga, co u Ciebie?”, „Hej mamo, fajnie że dzwonisz”. Niemcy z kolei, bez względu na okoliczność ZAWSZE odzywają się, podając swoje nazwisko. No uszy mi więdną, jak mój mąż rozmawiając ze swoją mamą, podnosi słuchawkę i mówi: „Rotthaler”. No w życiu i nigdy przenigdy!

Co innego w pracy, na telefonie służbowym czy w jakiś relacjach biznesowych. W tym kontekście polskie „Halo” bez przedstawienia się denerwuje mnie podobnie, jak meldowanie się nazwiskiem do rodziców i przyjaciół…

Morze-Polnocne


3. PANI ROTTHALER

W oficjalnych relacjach nigdy nie będę dla Niemców Dominiką, a zawszę panią Rotthaler. „Pani Rotthaler, czy może pani podejść do telefonu?”, „Pani Rotthaler, co sądzi Pani na temat segregacji śmieci w Niemczech?”, „Pani Rotthaler, czy ma Pani czas na kolację dziś wieczorem?”. Na szczęście w większości sytuacji dosyć łatwo przejść na „ty” i dystans od razu się zmienia. Jednak nie ma to jak „Pani Dominika” 😉

Hamburg Hafen


4. GDZIE CI MĘŻCZYŹNI?

Jak przyjeżdżam do Polski, to cieszę się z małych gestów, których w Niemczech nie zaznaję. Lubię, kiedy mężczyzna przepuści mnie w drzwiach, ustąpi miejsca, podniesie zgubioną rękawiczkę. I nie chodzi o równouprawnienie, ale o zwykłą ludzką uprzejmość! W Niemczech te gesty są archaiczne i w zdecydowanym zaniku. Szkoda.

Frankfurt


5. DIALEKTY

Niby już trochę się do tej różnorodności dialektów przyzwyczaiłam, ale nadal większości z nich nie od razu rozumiem! Zwłaszcza tych z mniejszych miejscowości lub wiosek. Ostatnio wyjechał mi pewien kierowca autobusu takim typowo bawarskim niskim głosem i zupełnie nie miałam pojęcia o co chodzi. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że mnie uprzejmie chciał zagadać i coś tam do dzieci nawiązać. Najgorsze jest zaskoczenie przez telefon, kiedy muszę porozmawiać z jakimś elektrykiem, informatykiem czy innym specjalistą, których po prostu nie kumam! Piękna ta różnorodność, ale dla obcokrajowców niezwykle trudna!

Szwarcwald

Czy dla tych faktów NIE warto żyć w Niemczech? No, oceńcie sami. Dla niezdecydowanych – kilka zdjęć niemieckich pejzaży.

A Wy macie jakieś rzeczy, sytuacje, gesty, które Wam przeszkadzają i do których raczej nigdy się nie przyzwyczaicie? Napiszcie, chętnie się dowiemy 🙂