Bez mojego roweru nie wyobrażam sobie życia! To nie tylko mój codzienny środek lokomocji, ale i wierny przyjaciel, który razem z swoją kuzynką przyczepką nie raz uratował mnie z opałów lub pomaga w nieodzownych czynnościach.

Być może zapytacie, czy temat ten zasługuje na takie wyróżnienie, aby poświęcić mu osobny post? Moim zdaniem – tak! Nie tylko ze względu na ilość rowerów przypadającą na każdego mieszkańca Niemiec, ale i na swoistą kulturę rowerową, której w Polsce w takich rozmiarach nie doświadczyłam. Na pewno zmienia się ona również nad Wisłą, jednak w potocznym myśleniu, jak zauważa Steffen Möller w książce „Expedition zu den Polen”, w Polsce rower nadal uznawany jest za gorszy środek lokomocji, czy nawet określany jako „samochód dla biednych”. W Niemczech już dawno zyskał uznanie jako substytut auta w codziennej komunikacji i jako nieodłączny element życia w dużym i małym mieście. Zatem w drogę!

1. ŚCIEŻKI ROWEROWE

No tak, te sławne ścieżki rowerowe w Niemczech… Wiecie czym najbardziej denerwują się Niemcy? Nie faktem, że ścieżek jest za mało, że mogą być za wąskie lub że w strategicznych punktach brakuje miejsca na rowery. Bardziej złości ich, że ścieżki… są złej jakości 😉 Chodzi o korzenie drzew, które od spodu „rozsadzają” ścieżkę i sprawiają, że na jej powierzchni pojawiają się wertepy, zagłebienia, a nawet niebezpieczne dziury. Oczywiście to przesada i ja cieszę się po prostu, że mam rowerem którędy jechać, jednak chcę Wam przez to pokazać, jak różni się skala problemu w naszych krajach.
Jednocześnie piesi muszą mieć się na baczności, bo niemieccy rowerzyści prują przed siebie ile wlezie. Kiedy idę z dziećmi chodnikiem, zawsze obawiam się, czy któreś z nich nieoczekiwanie nie wybiegnie na ścieżkę rowerową, po której akurat będzie jechał jakiś wyczynowy rowerzysta.
Obie te grupy, zarówno rowerzyści, jak i piesi, stają się dosyć nerowi, jeśli druga strona złamie zasady: rowerzysta przeklina, kiedy pieszy wejdzie mu na ścieżkę, a pieszy zamachnie się parasolem na rowerzystę, który ma czelność jechać po chodniku. Strzeżcie się więc! 🙂

2. WYKROCZENIA

Niedoświadczeni rowerzyści mogą łatwo narazić się na mandat. Wystarczy jechać ścieżką rowerową po niewłaściwej stronie, czyli pod prąd. Lub wjechać rowerem w strefę pieszą, gdzie nie ma tabliczki „Fahrräder frei”, czyli coś na kształt „Przejazd rowerem dozwolony”. Sama widziałam policjantów, wyłapujących w ten sposób rowerzystów z tłumu lub czyhających w ukryciu za rogiem i hojnie rozdających mandaty.

Za co jeszcze można zapłacić karę? Za rozmawianie podczas jazdy rowerem przed telefon, brak dzwonka przy rowerze, jazdę bez trzymanki, a nawet za… trzymanie otwartego parasola, gdy pada deszcz. Do najgorszych, a jednocześnie najdroższych wykroczeń należy przechodzenie z rowerem przez tory w niedozwolonym miejscu lub zlekceważenie zamkniętego szlabanu (350 euro), przejazd na czerwonym świetle (60-100 euro) oraz zlekceważenie pasów dla pieszych i narażenie pieszych na niebezpieczeństwo (40 euro).

Jeśli przewozicie dzieci w foteliku, pamiętajcie aby przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa! Jeśli dzieci nie są odpowiednio zabezpieczone na czas jazdy (kask, poprawnie zepięte pasy, sprawny fotelik), możecie nie tylko narazić je na wypadek, ale również zapłacić grzywnę…

Rowery-w-Niemczech_2

3. PARKINGI ROWEROWE

O tym, jak dużo rowerów używanych jest na co dzień, świadczą choćby bardzo liczne parkingi rowerowe ustawione przed prawie każdym sklepem, biurem, szkołą, szpitalem, urzędem itp. I tu mowa nie tylko o stojaku na 3-4 rowery, tylko o specjalnie wydzielonej przestrzeni na całą masę rowerów.
Do tego punktu zaliczyć można również duże parkingi rowerowe przy stacjach metrach, a zwłaszcza przy połączeniach z kolejką miejską.

Rowery-w-Niemczech_2

4. ROWEROWE OCZYSZCZANIE

O traktowaniu własnego i cudzego roweru jako własności wspomniałam już w artykule nt. społecznego zaufania. Ponieważ tak wiele osób ma rower, nie są one jakość szczególnie zabezpieczane. Oczywiście te drogie, specjalistyczne tak, ale te kupione na pchlim targu czy od znajomego już mniej. Właściwe każdy właściciel rowera wozi przy sobie zamek, jednak nie raz już zdarzało mi sie widzieć nieprzypięte rowery. Ba, sama nawet kiedyś zapomniałam przypiąć swój rower, gdy szłam z dziećmi na basen. Kiedy wróciliśmy po jakiś 2-3 godzinach rower nadal tam stał! Miałam ogromne szczęście, bo strasznie podkusiłam los, ale jakoś się udało! A żeby nie było za wesoło – ostatnio ktoś ukradł mi pokrowiec z mojego fotelika dla dzieci…

Wiele osób „zapomina” o swich starych rowerach – zostawia je na pastwę losu przy przeprowadzce lub w jakiś innych, bardziej skomplikowanych sytuacjach życiowych. Moja spółdzielnia mieszkaniowa organizuje raz w roku ogólne sprzątanie rowerów. Każdy z mieszkańców otrzymuje pocztą naklejkę, którą musi przykleić na swój rower, stojący na podwórku. Rowery, które takiej naklejki nie będą posiadały lub nie zostaną w odpowiedni sposób oznakowane, zostaną usunięte. Oczywiście nie od razu, daje się na to mieszkańcóm parę tygodni, ale rzeczywiście po jakimś czasie wszystkie nieużywane rowery składane są na kupę, a po jakimś czasie przyjeżdża ciężarówka i wywozi je gdzieś, pewnie na złom. Gdyby nie tak akcja, na podwórku nie byłoby miejsca na nowe rowery. I tak jest ciasno, bo na każdą rodzinę przypadają mniej więcej 3-4 rowery…

5. REKREACJA I SPORT

Rower to jednak nie tylko codzienne ułatwienie sobie życia np. podczas dojazdów do pracy czy do szkoły, ale również rekreacja! Niemcy uwielbiają wycieczki rowerowe, m. in. popularnymi tutaj bardzo przyczepkami (dotyczy głównie rodzin z małymi dziećmi). Wyjazd nad rzekę, do lasu, na łąkę – często można spotkać całe rodziny w drodze.
Również miłośnicy sportu odnajdą w Niemczech swoją pasję – wyczynowa jazda rowerem jest zaraz po biegianiu chyba najczęściej uprawianą w Niemczech dyscypliną sportu! I nie mówię tu tylko o wyczynowej przejażdżce przez park, tylko o zawodowcach wspinających się rowerem po górach, pokonujących strome trasy, spędzających całe weekendy na siodełku.

Rowery-w-Niemczech

A jakie są Wasze doświadczenia z rowerem w Niemczech? Zapłaciliście już kiedyś rowerowy mandat? 🙂