Artykuł zawiera tzw. linki Affiliate
Pamiętam dokładnie moment, kiedy pierwszy raz go ujrzałam – leżał u mnie na brzuchu i łypał ciekawie jednym okiem (drugie było nadal przymknięte). W pamięci mam nieprzespane noce, kaszki, przecierane zupki. Przypominają mi się jego pierwsze słowa i pierwsze kroki. Nigdy nie zapomnę pierwszych wspólnie zrobionych babek z piasków oraz upieczonych ciasteczek bożonarodzeniowych. Mój Synek, dzięki któremu poznałam, co to znaczy być mamą, idzie dzisiaj do przedszkola. Pierwszy raz. Kolejny krok, który oddala go od mamy, ale przybliża do samodzielności. To nasz wspólny debiut.
Synek bardzo się na ten moment cieszy i nie może doczekać, żeby pokazać nowym koleżankom i kolegom swoje przedszkolne skarby. A trochę się ich nazbierało, bo postarałam się, żeby ten moment był dla niego wyjątkowy. Oto, jak wyglądają nasze przygotowania!
Wszystko zaczęło się od różowego plecaka – to ten wymarzony, bo w ulubionym kolorze. Wyzwanie było duże. Mimo że nie neguję tego koloru w fascynacjach Synka, różowy plecak wydawał mi się już hardcorem. Na szczęście udało mi się znaleźć bardzo fajny kompromis: różowo-brązowy plecak* ze zwierzęcymi motywami. Dzięki temu Synek jednak nie wygląda, jak fan Hello Kitty lub księżniczki Lillifee 😉
Do plecaka władamy obowiązkowo kapcie* – dinozaury to tak dla równowagi z tym różowych plecakiem.
Do przedszkola dzieci mają przynieść swój kubeczek – tu zaskoczyłam Leo, zamawiając mu kubek z narysowanym wozem strażackim* (tym samym poszerzyłam nasze strażackie accessoire ;)) oraz – co na tym etapie bardzo ważne – z jego imieniem.
Ponieważ dzieci będą w przedszkolu jadły własne śniadanie i podwieczorek, do plecaka wkładamy również pojemnik na drugie śniadanie* oraz butelkę na picie* w czasie drogi do przedszkola.
Żeby nie podpisywać każdej rzeczy Leo z osobna, zamówiłam komplet naklejek z jego imieniem*. Dzięki temu ubrania ani przedmioty nie zagubią się wśród rzeczy innych przedszkolaków.
W plecaku nie może zabraknąć również ukochanego Króliczka (u nas na zdjęciu zamiennie przytulna owieczka, bo jak robiłam fotki, to Króliczek był akurat w użyciu).
Sam temat przedszkola wałkujemy już dosyć długo. Bardzo pomogły nam w tym różne książki o tej tematyce – na zdjęciu jedna wypożyczona z biblioteki miejskiej. Na początku Leo zarzekał się, że do końca życia będzie chodził do swojej Tagesmutter, jednak mniej więcej po skończeniu trzech lat, zauważyliśmy, że ta forma opieki już zaczynała mu nie wystarczać. Wtedy też temat przedszkola stał się ciekawszy i coraz bardziej ekscytujący. Mam nadzieję, że sam proces adaptacji przebiegnie szybko i bez burzowo, bo po prostu cieszymy się na ten nowy etap, mimo iż łezka się w oku kręci…
A samym procesie rejestracji do przedszkola napiszę wkrótce – mamy dwu- i trzylatków na pewno się ucieszą 🙂
Aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy czytałam ten wpis.Czułam się, jakby to moje dziecko szło do przedszkola (jeszcze nie mam 😛 ).
Super pomysł z tymi naklejkami! Bardzo praktyczne.
I…. oczywiście zarąbisty kubek 😀 Też chcę taki! 😀
Kurczę, sama się wzruszyłam tym wpisem! 🙂 My pierwszego synka oddaliśmy do żłobka, kiedy miał półtorej roku, ale na najmniejszy wymiar godzin i do miejsca sprawdzonego, bardzo ciepłego. Początek był chyba bardziej ciężki dla mnie niż dla niego 🙂 Teraz automatycznie i bezstresowo wskoczył do grupy przedszkolnej, a drugi chodzi od dwóch tygodni do tej samej placówki, ale innej grupy i tu totalne zaskoczenie – zero stresu, zero płaczu, wręcz pretensje, że go zabieram po 3 godzinach i, że jeszcze nie może zostać – jak starszy brat – na 6 godzin 🙂 A durna matka zamiast się cieszyć, to ociera łezkę, że jej chłopcy zaczynają mieć już własny świat, niezależny od niej i tak jak Ty wspomina, że przecież jeszcze przed chwilą leżały jej na brzuchu i były taaaaakie malutkie :))) Ech, życie… 🙂
Dzieki Olu, jak milo ze tak pilnie czytasz moje wpisy! 🙂 Buziaki!!!
No wlasnie, bo to z jednej strony fajne, ze sie dzieci usamodzielniaja, z drugiej jednak widac, jak szybko mija czas – coz, bol przemijania, ot co! 😉
Urocza wyprawka. Najbardziej zaimponował mi jednak plecak – to było jednak wyzwanie 🙂 Udany start zapewniony – powodzenia 🙂
Plecaczek cudowny! Mój dwulatek również preferuje kolor różowy 😉 a Peppa i Dora to jego ukochane postacie. Już się przyzwyczaiłam, że wybiera zabawki i książeczki z tych bajek, choć obok leżą typowo "chłopięce".
Z niecierpliwością czekam na informacje na temat zapisu dziecka do przedszkola. Dopiero od niedawna mieszkam w Monachium i z wielką przyjemnością śledzę Twojego bloga, który jest źródłem cennych wskazówek. Pozdrawiam! Miki
Dziękuję serdecznie! Na razie wszystko przebiega dobrze, a plecak jest w ciągłym użyciu 🙂
Witaj Miki, cieszę się, że moje informacje przydają się! Miłego pobytu w Monachium i odkrywania nowych zakątków 🙂
Świetny wpis! Możesz zdradzić gdzie zamówiłaś komplet naklejek?
Dziękuję! Naklejki kupiłam na DaWanda, są podlinkowane nad zdjęciem z owieczką.
Witaj Mamo z Monachium! Już w kilku miejscach widziałam takie naklejki dla dziecka – świetny patent 🙂 A poza tym, Lee jest chyba pierwszym chłopczykiem, o którym słyszałam, który lubi różowy :))