Joannę Mielewczyk, wtedy jeszcze dziennikarkę radiowej Trójki, poznałam jakieś dwa lata temu. Najpierw przez parę miesięcy znałam ją wyłącznie mailowo, aż wreszcie chyba w październiku 2015 roku spotkałyśmy się osobiście. Ujęła mnie swoją odwagą, spokojem oraz pięknym, ciepłym głosem 🙂
Joanna Mielewczyk, Fot. Miriola Dzik |
Dlaczego odwagą? Bo Joasia wraz z mężem i dwojgiem dzieci przeprowadziła się z Warszawy do Monachium – ot tak, organizując przy okazji wszystko, co z takim wyjazdem się wiąże – mieszkanie, przedszkole dla synów, naukę niemieckiego oraz mnóstwo innych większych i mniejszych spraw. Na pewno wiele z Was to zna, bo dzięki osobistym kontaktom z Wami wiem, że wielu/wiele z Was podjęło w pewnym momencie życia podobną decyzję. Joasia zmianę tę przyjęła jako przygodę i z optymizmem patrzyła w przyszłość. Podziwiałam ją również za jej wytrwałość w łączeniu dwóch światów – polskiego i tego tutaj, monachijskiego. Bo Asia regularnie jeździła do Polski i nagrywała tam swoje audycje radiowe: „Matka Polka Feministka” oraz „Seks nasz powszedni”. A potem wracała do Monachium i ogarniała codzienność. Szybko zaprzyjaźniła się w kilkoma Polkami w Monachium, stając się stałym i ważnym gościem naszej grupy. W jej audycjach zaczęły pojawiać się tak istotne dla das tematy, jak emigracja, bycie polską mamą za granicą czy stanie „w rozkroku” między jednym krajem a drugim.
Tak właśnie poznałam Asię – jako Polkę, Matkę Polkę Feministkę, fajną mamę i kumpelkę, przy której każda rozmowa to przyjemność, świetną dziennikarkę oraz pełną pomysłów i ciepła przedsiębiorczą kobietę, która potrafi porwać tłumy!
Parę miesięcy temu poznałam Asię dodatkowo jako autorkę książki „Matka Polka Feministka” – książki, która nakładem Wydawnictwa Poznańskiego niedawno ukazała się na polskim rynku. I właśnie o tej książce chciałam Wam dzisiaj napisać. Zapraszam Was więc, tak jak zaprasza zwykle Joasia na swoje rozmowy – weźcie ciepły koc, kubek dobrej herbaty i zaproście nas do siebie na kanapę 🙂
18 bohaterów, 18 rozmów o rodzicielstwie. O samotności, o trudnych decyzjach, radości, nadziei. O wierze i o tym, co dzieje się, gdy wiary zaczyna brakować. O szczęśliwych zakończeniach i długim oczekiwaniu na nie.
Bohaterami tych rozmów o rodzicielstwie są osoby, które Joanna przez kolejne lata zapraszała do swoje Trójkowej audycji. Osoby, które ktoś jej polecił lub które samy chciały się spotkać, aby porozmawiać o swoim „problemie”. Celowo piszą ten wyraz w cudzysłowie, bo trudno wprost nazwać problemem śmierć, stratę, chorobę, życie według własnych zasad czy walkę z bezpłodnością. Bo każda z tych sytuacji to dla bohaterów książki punkt zwrotny, kierunkowskaz, wyznaczający drogę lub odciskający nieodwracalne piętno na życiu każdego z nich.
Opowiadają o sobie, o swoich rodzinach oraz o wyzwaniach, jakie na ich drodze pojawiły się. Tym wyzwaniem często jest strata, ale przecież tam, gdzie pojawia się życie, gdzieś za rogiem czyha już śmierć. Albo choroba, która nie wybiera między dużymi i małymi. Albo trudna decyzja, której konsekwencje towarzyszą nam przez całe życie.
Niewątpliwie Joasia swoją książką odczarowuje rodzicielstwo – takie zname nam z blogów (!), instagramowych profilów czy wyretuszowanych zdjęć magazynowych, gdzie każdy się uśmiecha, nosi czyste ubrania, na pożegnanie mówi grzecznie „do widzenia” i spełnia wszystkie oczekiwania, jakie my w nim jako odbiorcy pokładamy. Bo łatwiej i lżej żyć w świecie, który jest ładny, wypielęgnowany i przewidywalny. Ale prawdziwe życie takie nie jest! Prawdziwe życie to małe i duże dramaty, to odpowiedzialność za siebie i najbliższych, to trud podejmowania niełatwych decyzji. I książka „Matka Polka Feministka” takiemu właśnie rodzicielstwu daje pełnowymiarowe miejsce. Z wszystkimi jego (od)cieniami i kolorami, których barw nawet nie potrafimy nazwać. Bo historie te są opowiadane szczerymi emocjami ich bohaterów – nie tylko samymi słowami, ale również wstrzymaniem oddechu, zaściśnięciem pięści, zdrobniałym wypowiedzeniem czyjegoś imienia, aromatyczną herbatą podaną do kolacji czy zaczerwienieniem oczu rozmówcy.
To książka, którą czytasz ze łzami w oczach i gulą w gardle. Bo opowiedziane tu historie – zarówno ich treść, jak i sposób przekazu, poruszają do głębi, wzbudzają współczucie lub po prostu sympatię. Bo to nie serial, tylko samo życie i autentyczne, bardzo silne emocje.
Niezwykłą wartością tej książki jest również fakt, że Joasia po jakimś czasie wróciła do każdego z bohaterów swoich opowieści, aby dowiedzieć się, co u nich obecnie słychać. Jak potoczyły się ich dalsze losy? Jak radzą sobie obecnie? Co dały im wyzwania, jakie pojawiły się w ich życiu parę lat lub pare miesięcy wstecz? Ten świetny zabieg sprawia, że opowiedzane tu historie żyją znacznie dłużej, niż wyłącznie na kartkach książki „Matka Polka Feministka” – mimo trudnych sytuacji i zakrętów życiowych każdy z bohaterów jednak jakoś ułożył sobie to życie na nowo. Po swojemu. Lub po prostu tak, na ile mu warunki lub własne sumienie na to pozwoliły. I to jest bardzo pocieszające, że mimo bólu, cierpienia, straty, zmiany czy trudnej przeszłości, bohaterowie „Matki Polki Feministki” znajdują dla siebie jakąś lukę, jakąś iskrę, która pozwala przetrwać i niesie nadzieję.
Dla wszystkich z Was, którzy mieszkają w Monachium, mam wspaniałą wiadomość: Joannę Mielewczyk możecie poznać osobiście podczas jej jedynego w stolicy Bawarii autorkiego wieczoru!
To wyjątkowa okazja, żeby zadać dziennikarce ciekawe pytania, kupić książkę i zdobyć autograf Joanny!
Spotkanie odbędzie się 9 marca 2017 o godz. 18.00 – 20.00 w Centrum Konferencyjnym Konsulatu RP przy Prinzregentenstr. 7 w Monachium. Wieczór autorski poprzedzony zostanie konferencją nt. wizerunku własnej firmy w internecie i mediach społecznościowych, którą będę miała przyjemność poprowadzić. Zapraszam w imieniu organizatorów, czyli w imieniu Justa Consulting.
Organizatorzy proszą zainteresowanych o kontakt mailowy na adres info@justaconsulting.de.
Czytał już ktoś z Was tę książkę? Co o niej sądzicie?
Witam,
książkę rzeczywiście czyta się jednym tchem. W porównaniu z blogami paretingowymi, instażyciem i czasem mam wrażenie szcztucznie wykreowanym obrazem pudrowego macierzyństwa, historie w niej przedstawione są autentyczne. Warto także wspomnieć, że książka mówi także o tacierzyństwie i feminiźmie. Tacierzyństwie, które nie ma niczego wspólnego w modnym ojcem lansującym się z bugaboo w parku.
Abstrahując jednak od książki, nie rozumiem, dlaczego jej autorka w poście została przedstawiona jako bohaterka? Miliony osób, rodzin, kobiet z dziećmi, samotnych matek podejmują decyzję o przeprowadzce, dzielą swoje życie pomiędzy dwa kraje… Są naprawdę gorsze historie i sytuacje życiowe, które wymagają od nas prawdziwej odwagi.
Dla mnie ktoś, kto wyjeżdża z kraju, nie znająć języka państwa goszczącego, "wrzuca" całą rodzinę (głównie chodzi mi o dzieci) w nowy system edukacji jest po prostu odważny. Odważny do podejmowania śmiałych decyzji. I za to cenię autorkę książki.
hej, bardzo ciekawa ksiazka 🙂 chyba ja sobie kupie, bo widze ze jest w wersji MOBI na czytnik 🙂 Poki co moje rodzicielstwo bardzo mi sie podoba i jeszcze nie przxytlacza, ale rzeczywiscie nie jest takie rozowe jak to instagram pokazuje 🙂 Nie czytam blogow typowo paretingowych, jakos nie interesuje mnie taka tematyka. Do dzis zapadly mi slowa lekarza ginekologa w szpitalu "dzieci potrzebuja pare kaloszy i duzo milosci, reszta jest zbedna" i jakos sie tego trzymam. Ale chetnie poczytam jakie rozterki mieli inni rodzice. Moze i one mnie dosiegna 🙁