Dzisiejszy post jest skierowany głównie do moich ciężarnych Czytelniczek lub tych, które interesują się systemem opieki zdrowotnej w Niemczech. A konkretnie opieką i profilaktyką zdrowia dzieci. Piszę o tym, bo sama, kiedy przyjechałam tu ponad cztery lata temu, byłam w tym temacie zielona jak świeża, wiosenna trawa i wszystkiego uczyłam się na własnych błędach…

Każde dziecko tuż po narodzinach otrzymuje żółtą książeczce zdrowia. Ale nie jest to książeczka w polskim pojęciu, gdzie zapisuje się różne choroby oraz odnotowuje stan zdrowia dziecka podczas badania. W tej niemieckiej książeczce zwanej Kinder-Untersuchungsheft (w skrócie U-Heft) lekarze zapisują przebieg kolejnych badań – czyli poszczególnych U, które odbywają się regularnie do 5 roku życia. Pierwsze z nich U1 to krótki opis przebiegu samego porodu oraz poporodowe wyniki dziecka (waga, wzrost, obwód głowy, punkty w skali Apgar). Opis ten dostaniemy wraz z żółtą książeczką przy wyjściu ze szpitala lub od położnej przyjmującej nasz poród w domu. O kolejnych badaniach należy pamiętać – głównie ze względu na zdrowie dziecka, ale i choćby dlatego, że będziemy później z nich rozliczani, np. przy naborze do przedszkola. Osobiście nie znam nikogo, kto zaniedbywałby tego typu profilaktykę, bo przecież każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej.

Oto terminy kolejnych badań U, na jakie trzeba zabrać swoje dziecko:

U2 – między 3. a 10. dniem życia
U3 – w 4. – 6. tygodniu życia
U4 – w 3. – 4. miesiącu życia
U5 – w 6. – 7. miesiącu życia
U6 – około roku życia
U7 – w okolicach drugich urodzin
U7a – bilans trzylatka
U8 – koło 4. roku życia
U9 – dzieci pięcioletnie

Pierwszy rok życia jest dosyć intensywny, bo zakłada aż 5 badań profilaktycznych, oprócz tego pierwszego bezpośrednio po porodzie. Podczas tych spotkań badane są głównie wymiary noworodka, prawidłowość jego odruchów oraz stan ogólny. Wyniki te wpisuje się przez kolejne lata na specjalnej skali porównawczej, dzięki czemu wiemy, czy nasze dziecko rozwija się „w normie”, czy też ma zawyżone lub zaniżone wyniki w stosunku do większości jego rówieśników. Podczas kolejnych badań pediatrzy sprawdzają również zdolności ruchowe dziecka, jego reakcję umysłową na poszczególne gry i zabawy, pytają o zasób słownictwa, obserwują ruchy, czynności i umiejętności badanego. Oczywiście ma to trochę posmak testu i niektóre z dzieci stresują się, a tym samym nie pokazują wszystkich swoich możliwości, ale przecież rodzic jest obok i może wtrącać swoje trzy grosze. Do tej pory najtrudniejsze było dla mnie badanie U7, czyli bilans dwulatka. Masakra, bo Synek z założenia nie chciał wejść do gabinetu, nie zamierzał dać się zmierzyć się ani zważyć, nie mówiąc o reagowaniu na polecenia lekarza. A do tego ja w dziewiątym miesiącu ciąży… Jednak mój pomysłowy pediatra zbadał najpierw przyniesionego na badanie ulubionego Króliczka, dzięki czemu Leo dał się jednak przekonać do badania, bo skoro Króliczek może, to i on też chciał 😉

Wiem od znajomych, że niektórzy pediatrzy odhaczają listę pytań, zamiast samemu przekonać się o poszczególnych umiejętnościach dziecka. Pewnie wynika to z braku czasu, a może po prostu niektóre sprawy nie są aż tak istotne. Ważna jest za to nagroda od pana doktora dla dzielnego pacjenta już po badaniu. W Polsce są to często tatuaże lub naklejki „Dzielny pacjent”, w Niemczech z kolei spotkałam się przede wszystkim z małymi cukiereczkami glukozowymi.

Kolejne badania to U10 i U11, które uzupełniają lukę między bilansami młodzieży, pojawiającymi się od 12-go roku życia i mają miejsce w wieku wczesnoszkolnym. Te bilanse dla młodzieży to z kolei J1 (12-14 r. ż.) i J2 (16-18 lat).

Wszystkie wyżej opisane badania są bezpłatne, pod warunkiem że rodzice dopilnowali właściwego terminu przeprowadzenia ich. Oznacza to, że kasa chorych pokrywa ich koszty, jeśli pacjent zostanie przebadany w okresie podanym przez kasę – zwykle jest to okres paru tygodni lub miesięcy. Warto o tym pamiętać, żeby samemu niepotrzebnie nie ponosić dodatkowych kosztów. Miejcie również na uwadze, aby odpowiednio wcześnie umówić wizytę u pediatry – w mojej przychodni zalecane jest nawet trzymiesięczne wyprzedzenie!

A jakie są Wasze doświadczenia z tego typu badaniami? Może w Waszym regionie obowiązują inne zasady?